... Czyli Sęp (a raczej Wąż) 2013 roku
Rok temu, zaraz po zdanym egzaminie wybrałam się na seans nocny do Multikina. Od godziny 22 do godziny 6 rano na ekranie można było zobaczyć Pokłosie, Mój rower, premierę Drogówki oraz debiutancki (i jak na razie jedyny) film Eugeniusza Korina - Sęp.
Sam seans, był udany, wyszłam z niego w spazmach - ryczałam jak bóbr na filmie Mój Rower nota bene największe zaskoczenie tej nocy, jednak jeden z tych filmów nie dał mi spokoju.
Był to oczywiście Sęp, zastanawiałam się co w nim jest takiego fascynującego, co dostrzegają w nim inni, czego ja nie mogę dostrzec ani nawet zrozumieć. Co jest w nim takiego, że obok moich trzech gwiazdek na filmwebie, moi znajomi nie schodzą z ocenami poniżej siedmiu.
Dopiero teraz, widząc Sępa w nominacji do Węży, zrozumiałam, że nie jestem z tymi odczuciami sama.
Mogłoby się wydawać, że dobra obsada to klucz do sukcesu, wszak na ekranie można zobaczyć Żebrowskiego, Fronczewskiego, Grabowskiego i wielu wielu innych . Niestety, tak się nie stało. Bo oprócz aktorów, film musi mieć dobry scenariusz i reżysera, który powinien trzymać pieczę nad wszystkim. Powinien dopracować wszystko szczegółowo inaczej zamiast złotego jajka wyjdzie wielkie gówno.
Dialogi były drętwe i pseudofilozoficzne, jakby pisał je Paulo Coelho i tak samo drętwo były wypowiadane przez aktorów.
Niektóre sceny były niepotrzebne, jak na przykład scena seksu Anny Przybylskiej i Michała Żebrowskiego.
Owszem, fajnie było sobie popatrzeć na nagi tors pana Michała i piersi pani Ani, ale to nic nie wnosiło do fabuły. A film, dla mnie, powinien być spójny i logiczny.
Także scena śmierci komisarza Robaczewskiego (grany przez Małaszyńskiego) wydaje się być groteską. Oczywiście, musi być przy tym pseudofilozoficzna rozmowa z głównym bohaterem na temat gramatyki języka angielskiego. Może bohater zdawał relację z piekła?
No i jeszcze tablica, towarzyszka pana Żebrowskiego... Niestety sprowadziła go na manowce, ponieważ pomogła została razem z panem Michałem nominowana do węży w kategorii najgorszy debiut.
Na szczęście nie wszystko w filmie jest takie złe. Muzyka zasługuje na uznanie. Niestety momentami jest puszczana tak głośno, że zagłuszała dialogi - niestety zdarza się do często w polskich filmach, nawet u najlepszych reżyserów.
Podsumowując, film miał być thrillerem psychologicznym, ale nie do końca taki wyszedł. Może gdyby reżyser usunął parę scen i pozwolił zmienić aktorom parę kwestii, film mógłby osiągnąć sukces. A tak to klapa.
Mimo wszystko wciąż uważam, że polska kinematografia żyje i ma się dobrze, nawet bardzo dobrze. Mamy wiele filmów, net tych nowych filmów, które zasługują na uznanie. Niestety Sęp się do nich nie zalicza.
Jak zwykle - olbrzymia machina promocyjna reklamująca głupawy film, którego wszystkie dobre sceny mieszczą się w trailerze.
OdpowiedzUsuń"...film, którego wszystkie dobre sceny mieszczą się w trailerze."
UsuńO ironio przedstawiony w ciekawszy sposób niż jest to na filmie