piątek, 28 lutego 2014

Czego by tu nie oglądać?

... Czyli Sęp (a raczej Wąż) 2013 roku




Rok temu, zaraz po zdanym egzaminie wybrałam się na seans nocny do Multikina. Od godziny 22 do godziny 6 rano na ekranie można było zobaczyć Pokłosie, Mój rower, premierę Drogówki oraz debiutancki (i jak na razie jedyny) film Eugeniusza Korina - Sęp
Sam seans, był udany, wyszłam z niego w spazmach - ryczałam jak bóbr na filmie Mój Rower nota bene największe zaskoczenie tej nocy, jednak jeden z tych filmów nie dał mi spokoju. 
Był to oczywiście Sęp, zastanawiałam się co w nim jest takiego fascynującego, co dostrzegają w nim inni, czego ja nie mogę dostrzec ani nawet zrozumieć. Co jest w nim takiego, że obok moich trzech gwiazdek na filmwebie, moi znajomi nie schodzą z ocenami poniżej siedmiu.  
Dopiero teraz, widząc Sępa w nominacji do Węży, zrozumiałam, że nie jestem z tymi odczuciami sama. 

Mogłoby się wydawać, że dobra obsada to klucz do sukcesu, wszak na ekranie można zobaczyć Żebrowskiego, Fronczewskiego, Grabowskiego i wielu wielu innych . Niestety, tak się nie stało. Bo oprócz aktorów, film musi mieć dobry scenariusz i reżysera, który powinien trzymać pieczę nad wszystkim. Powinien dopracować wszystko szczegółowo inaczej zamiast złotego jajka wyjdzie wielkie gówno. 

Dialogi były drętwe i pseudofilozoficzne, jakby pisał je Paulo Coelho i tak samo drętwo były wypowiadane przez aktorów.
Niektóre sceny były niepotrzebne, jak na przykład scena seksu Anny Przybylskiej i Michała Żebrowskiego. 

Owszem, fajnie było sobie popatrzeć na nagi tors pana Michała i piersi pani Ani, ale to nic nie wnosiło do fabuły. A film, dla mnie, powinien być spójny i logiczny.

Także scena śmierci komisarza Robaczewskiego (grany przez Małaszyńskiego) wydaje się być groteską. Oczywiście, musi być przy tym pseudofilozoficzna rozmowa z głównym bohaterem na temat gramatyki języka angielskiego. Może bohater zdawał relację z piekła?

No i jeszcze tablica, towarzyszka pana Żebrowskiego... Niestety sprowadziła go na manowce, ponieważ pomogła została razem z panem Michałem nominowana do węży w kategorii najgorszy debiut.


Na szczęście nie wszystko w filmie jest takie złe. Muzyka zasługuje na uznanie. Niestety momentami jest puszczana tak głośno, że zagłuszała dialogi - niestety zdarza się do często w polskich filmach, nawet u najlepszych reżyserów. 

Podsumowując, film miał być thrillerem psychologicznym, ale nie do końca taki wyszedł. Może gdyby reżyser usunął parę scen i pozwolił zmienić aktorom parę kwestii, film mógłby osiągnąć sukces. A tak to klapa

Mimo wszystko wciąż uważam, że polska kinematografia żyje i ma się dobrze, nawet bardzo dobrze. Mamy wiele filmów, net tych nowych filmów, które zasługują na uznanie. Niestety Sęp się do nich nie zalicza. 



czwartek, 27 lutego 2014

hudba a Pernikovy tatko





Tak, przyznaję dopiero teraz obejrzałam wszystkie sezony "Breaking Bad".  Może to i dobrze, bo nie musiałam czekać miesięcy na nowy sezon.
Wiele osób się nim zachwycało, ja myślałam, że jest to serial z kategorii "Prison Break" czy "Lost", czyli każdy się nimi zachwyca tylko nie ja. Dopiero, gdy dowiedziałam, że serial po raz kolejny dostał Złote Globy, pomyślałam, że coś w tym musi być. Nie pomyliłam się. Serial, moim zdaniem, w pełni zasłużył na nagrody, jest naprawdę świetny. Nie mówię tu o obsadzie, scenariuszu ani o zdjęciach. To, co najbardziej zapadło mi w pamięć to muzyka.

a oto kawałki najlepsze z najlepszych:

sezon 1, odcinek 2

Glen Phillips - the hole  




odcinek 7

Keziah Jones - Beautiful Emily 




Gnarls Barkley - who's gonna save my soul



w serialu jest inna wersja, ale ja zakochałam się w tej

sezon 2 odcinek 13

Life - Chocolate Genius



sezon 3 odcinek 11

Son of Dave -  Shake a bone




sezon 4 odcinek 5 i sezon 5 odcinek 5

Ana Tijoux - 1977




Podsumowując: serial jest warty obejrzenia nawet dla tej muzyki ;)